Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo ty od siebie zależysz... a Zbyszko zje sam hańbę, na którą pozwolił!
To rzekłszy, Dulska wyszła, trzasnąwszy srodze drzwiami.
Na pobojowisku pozostała Zbyszkowa, uszczęśliwiona nad wyraz wszelki. Zdołała doprowadzić »mamusię« do paroksyzmu wściekłości, i radość jej nie miała granic. Teraz już nie miała nic do roboty w domu »rodziców«. Należało pędzić dalej. Przejrzała się w lusterku, zwilżyła śliną rzęsy, do których się przylepił puder i, oglądnąwszy raz jeszcze łańcuch, poprawiwszy »turban« na głowie i starannie wciągnąwszy brzuch a uwydatniwszy z gracyą hotentotki odwrotną stronę... medalu, skierowała się ku wyjściu, zapomniawszy nawet powiedzieć »ojczusiowi« do widzenia.
Pocóż wreszcie, skoro nikogo prócz nich dwojga w pokoju nie było.
Felicyan odetchnął, pozostawszy sam. Słyszał głosy tych dwóch kobiet, ale w tem, co mówiły, udziału nie brał. Teraz mu jakoś mieszało się w głowie — i dreszcze, które poprzednio tylko zjawiały się co czas jakiś, za-