I cały dom poszedł swoim trybem.
Dziś był piątek — dzień targowy.
Dziś pani Dulska szła z kucharką na targ po zakupy.
Wiadomo — śmietana, ser, masło — zielone wszystko w większych ilościach.
Aby miało co kisnąć, jełczeć, rozkładać się swobodnie.
I dlatego, żeby jutro to jest w sobotę — był swobodny czas na robienie porządków.
Wszystko bowiem musi w domu, dobrze prowadzonym, mieć swój czas i być postanowione.
Gdyby nawet miało się stać to najcudowniejsze i najstraszniejsze.
Gdyby nawet miało wejść to widzialne tylko dla oczów, które bielmo zaciąga. Gdyby nawet miał zabrzmieć radosny hymn wyzwolenia ludzkiego ducha od tragicznej męki, koniecznej, widocznie, skoro istniejącej.
Gdyby nawet...
Pani Dulska iść musi do miasta, jako że piątek, a jutro sobota, dzień wielkich porządków i czystości, politurowanych mebli.
A przedtem musi odbyć się wielka narada.
Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.