Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

sięcy. Speranda sługi Chrystusowego, który zdawał się nie wstępować w ślady swego Mistrza, chodzącego boso i żywiącego się ziarnem przydrożnem, a raczej zaokrąglał bardzo swe »ubogie« mienie, także była ładną perspektywą. W tej pogoni za pewnikiem Zbyszko Dulski nie zaniedbywał gonić, jak chart, pod oknami czerwonej matinki, ta zaś tryumfalnie miała zawsze coś do czynienia koło firanek, lub igrała z zeschłą pelargonią o tej dnia porze. Wreszcie, gdy Zbyszko zdobył i zgłębił sytuacyę do gruntu, pragnąc nabrać energii duchowej dla powzięcia ostatecznego postanowienia, udał się do Amerykańskiej kawiarni, gdzie na łonie kasyerki Mitzi, wiedenki, nazwanej Ferkel, która miewała stale po północy połamane fiszbiny i brykle gorsetu (z powodu silnego akcentowania zachwytu nad jej wdziękami), zbadał dostatecznie siły i środki, jakiem i mógł rozporządzać przy dokonaniu sprzedaży swego ja za gotówkę panny w czerwonej matince.
Ocenił się nawet ponad cenę, a Mitzi, zwana Ferkel, przyznała mu to w zupełności, za co za bluzkę z bawełnianej gipiury zasu-