Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz tu przerwała się tama wyrozumiałości pani Dulskiej.
— Co? — wrzasnęła — profesora? jakiego? na co? może cały wydział, profesora i wszystkich trupikrajów razem! Może Neussera z Wiednia albo Porańskiego z Krakowa!... Tak ci pilno ojca na tamten świat wysłać.
— !!!
— Wynoś się — żebyś mi się nie ważyła nudzić ojca więcej! — Kasia do froterowania — i żebym więcej o was nie słyszała...
Kasia postawiła rum i eter.
— Proszę wielmożnej pani, to dla pana...
— Co? czego?... zresztą zostaw!
— Ja dałam pieniądze.
— Ja ci nie kazałam. Zostaw! A kto zawołał doktora, ten zapłaci — proszę o tem pamiętać.
Mela złożyła ręce.
— Mamusiu, to może z mego posagu...
Wrzask Dulskiej rozległ się znowu.
— »Z posagu«, szakalu, co dyszysz na moją śmierć! »z posagu?!« Ale mieć nie będziesz... nic, ani centusia...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·