I wszystko to się dzieje na tle chrapliwego rzężenia, które przyzywa — uwolnienia, spełnienia się rzeczy najcudowniejszej...
Śmierci!
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
W kuchni, kucharka zawzięcie sieka sznycle na stolnicy... Głuchy łoskot rozlega się po pokojach. Dulska przebiega, jak wicher, przez salon.
— Ma być dziesięć sznycli! — słyszy kucharka — dziesięć!...
Z pokoju dziewcząt wysuwa się Mela.
— Mamusiu! Doktór powiedział, że tlen, kamfora...
— Co?
— Powiedział kamfora...
— Wynoś się. Ojcu nic nie jest. Katar...
— Mamusiu, to gorzej...
— Milczeć!
— Ma — mu — siu!...
Pięść silna zdenerwowanej histeryczki spada na krzywe plecy dziewczyny. Ta milknie, zanosi się cicho — spazmatycznie płaczem i stoi oparta o ścianę pokoju.
Dulska wraca do sypialni. Zatrzymuje się