Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

który najwięcej przypadał do gustu pannie Brajburzance, postępował zwolna, ale teraz już zupełnie pewnie, zdobywając doskonale teren, który zdawał się tylko wyczekiwać na śmiałego podbójcę. Po upływie miesiąca Milcia orzekła przed zdumioną mamą Brajburową, wujem prokuratorem i stryjciem proboszczem, że albo zostanie panią Dulską, albo... no...
— Pożałujecie!...
Nastąpił wielki rwetes. Każdy bowiem z członków rodziny Brajburów żywił w swem łonie projekt innego konkurenta dla »Milusi«. I oto ten Zbyszko, chudy, niewyraźny, z bardzo małą pensyą, obciążoną kondyktami, o fatalnej opinii, mąci idealne życie, jakie mogło stworzyć połączenie panny z jakimś »solidnym« człowiekiem.
Przytem Brajburowie był to ród nielada. Nie od czasów króla Ćwieczka, ale od czasów Sobieskiego mieli kamienicę w rynku i z Rady miejskiej nie wychodzili.
Jakby przyrośli i wzięli monopol na dostarczanie wieczystych ojców wieczyście cuchnącemu i obłoconemu miastu. Co więcej,