Bardzo, bardzo była znana i ceniona familia Brajburów.
Dulscy — zapewne. Ale sława ich była o wiele mniejsza. Po za dzielnicę Łyczakowską nie wyszła. I wprawdzie pani Dulska przyczyniła się wiele do tego, że ród jej uświetnił się w ostatnich czasach, lecz zawsze do Brajburów było jej daleko.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Tak mówił przeważnie stryjcio prokurator, człowiek dość cichy, spokojny z usposobienia, a z fachu pokazujący ciągle zęby w obronie tak zwanych praw społecznych. — To podniecanie się ku owej roli sprawiło, że pan prokurator wychudł, wyłysiał i nabawił się nerwicy sercowej, którą zanudzał siebie i ludzi poza godzinami swej pracy urzędowej.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Z innej strony brał tę sprawę stryjcio proboszcz. Tu wchodziła zapewne w grę duma i ambicya. Lecz, jako u sługi Chrystusowego, musiała być niewidoczna. Natomiast wystąpiła strona moralna Zbyszka, która zostawiała bardzo dużo do życzenia. Wójcio proboszcz zasięgnął informacyi — i ta wypadła w mon-