Oto z całym impetem rzuciła się ku Felicyanowi i wyniosła go nagle na wyżyny człowieka o nadzwyczajnych, niebywałych warunkach moralnych.
Nazywała go »ojczusiem«, odnosiła się do niego z czcią i weneracyą. Wstawała, gdy wchodził do pokoju, mówiła do niego półgłosem i jakby zalękniona...
Dulską całowała przelotnie w rękaw i to z grymasem i niesmakiem.
— »Buchała w mankiet« — jak mówiła Hesia.
Lecz Felicyan odbierał od niej poprostu hołdy. Unosiła się nad nim, analizowała jego cnoty, rozum, podziwiała takt i milczenie. Często odzywała się.
— Jaka mateczka szczęśliwa, że ma takiego męża!
Dulska w pierwszej chwili zdumiała się.
Prędko jednak spryt jej wykazał, »którędy go wiedli«. Odczuła, że jest to pretekst dla upokarzania jej w nowy i wyrafinowany sposób. Milunia Felicyana stawiała na pierwszem w domu miejscu, które przecież do
Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.