Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

tej chwili ona — Dulska — niepodzielnie dzierżyła.
To ciągłe: »jak ojczulek zechce«, »jak ojczulek zadecyduje«, »czekajmy na ojczulka« — było czemś nowem w gnieździe Dulskich. Było czemś nowem i nie do zniesienia. Burzyło cały ład i porządek tyloletni.
Zresztą sam Felicyan tego nie chciał. Widoczne było, iż przeraził się objawami weneracyi ze strony synowej, której to weneracyi ani pragnął, ani się domagał. Żachnął się i zrobił minę, jakby skonstatował, że Zbyszkowa cierpi na lekkie pomieszanie zmysłów. Później unikać zaczął tem bardziej, że im więcej Milunia rozpłaszczała się przed nim w czci i atencyach, tem groźniej zapowiadały się klasyczne chwile pogadanek w małżeńskiej łożnicy. Pani Dulska czepiała się jego i winiła go za brak szacunku, jaki okazywała jej »ta Brajburzanka«.
Felicyan tego nie chciał i porając się z jaśkiem, który stale miał zatarg poszewkowo-spinkowy, łypał tylko oczkami w stronę rozgadanej żony.