Teraz chodzi o ściągnięcie z łóżka pana »gospodarza« i zmuszenie do uplasowania go nad cegłą.
Felicyan czuje, iż rozpoczyna się nowa faza kuracyi »domowej«.
I skurczył się w łóżku i przybrał postawę psa, którego mają kąpać i który wie, że przy tej kąpieli napakują mu masę gryzącego mydła do ślepiów.
Pies myśli, którędy umknąć.
Ale pies ma zdrowe nogi, a Felicyan nie.
Koło kuchni kręci się niespokojnie Mela. Tam i nazad. Ona czuje, wie i ją już bolą nerwy, bo wie, co się będzie działo.
Podchodzi do Teodora.
I cicho:
— Mój Teodorze, aby ostrożnie... ja już Teodorowi dam trzydzieści halerzy.
Mela dałaby więcej.
Ale Mela nie ma. I tak oszczędziła te piętnaście centów na bawełnie i włóczce, której kupiła mniejszą ilość dwukrotnie. Lecz Dulska »przepędza« Melę, bo właśnie cegła już jest doskonale rozpieczona i z hukiem zostaje wrzucona na samo dno kubła.
Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.