Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

I cała procesya pędzi w stronę sypialni.
Już podłoga wyłożona ścierkami i gazetami — Felicyan zaś zniknął cały pod kołdrą.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Lecz nic mu to nie pomogło. Teodor zawinął rękawy, lekko splunął.
— Niech pani gospodyni będzie spokojna!...
Rozległ się nieludzki wrzask.
W kącie pokoju modli się Mela.
— Matko Boska Częstochowska... niech tatkę nie boli, niech tatkę nie boli...
Krzyk przemienia się w jęk.
— Jej!... jej!...
A Mela, zalana łzami, modli się teraz:
— Matko Boska... niech tatko nie krzyczy!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Trzymany pod pachy Felicyan, jak szmat ciała, zawisł nad kłębami pary, dobywającej się z kubła.
— Piecze... pali...
Opadła mu szczęka dolna. Rozwarła się sinawa czeluść ustna. Jest straszny, tragiczny, bezsilny...
— Pali! piecze!...
Dulska gestem rzymskiej matrony, spełnia-