Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

Dulska powróciła do domu, niosąc jakby na twarzy swej własnej maskę z opadającej i rozciągniętej skóry.
Miała minę kogoś, kto dowiedział się nagle, że czeka go jakaś katastrofa, równająca się śmierci.
Niby nie śmierć sama, ale takiego coś tuż obok.
Weszła do sypialni i zaczęła się powoli rozbierać. Z pod kołdry śledził ją jednem okiem Felicyan. Drugiego nie chciało mu się otwierać, a może uznawał, że nie warto. Dość, że Dulska ściągnęła ze siebie suknię, tę »pół porządną«, stanik innej znów sukni, przystrojony dwiema pomarańczowej barwy plamami pod pachami, i pozostała w »staniczku« flanelowym, kończącym się pod łopatkami, i w »haleczce«, stale rozwartej z tyłu na kilkanaście centymetrów.
Na głowie jednak Dulska zachowała kapelusz, w którym przyszła. A ponieważ był tyrolski, niewielki i ozdobiony figlarnem piórkiem — Dulska w tej koafiurze, spódniczce krótkiej i staniczku miała pozór »eine fesche tiroler Sängerinn«, gotującej się do jodlero-