— Rozpróżniaczenie podsuwa kobiecie złe myśli. Ty musisz mieć zdrową duszę i zdrowe ciało.
I znów:
— Patrz na mnie i trzymaj się prosto!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Ach! jak hygienicznie, jak uczciwie, jak starannie jest hodowana Pita!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Z tej Pity „laleczki,“ o szarych pończoszkach i białych bucikach, powierzchownie pozostało wiele. Niby to jest wiek niewdzięczny, tak przynajmniej mówią. Dystyngowaniej to brzmi l’âge ingrant. Znaczy — brak wdzięku. A przecież nie jest. Pita jest właśnie, pomimo wypukłych plecków i płaskich piersi — wdzięczna.
Gdzie tylko się ruszy, wdzięczność ją sprawuje
I wszędy niewidoma za nią postępuje.[1]
Cóż to znowu?
Szesnasty wiek.
Szumi lipa — szumi, strząsa wonne kwiecie i woń płynie wzdłuż chlebnych pól nad taflą stawu, co go Dzbukiem zwą.
Szesnasty wiek!
Orły białe, srebrne orły białe w złotym wieku kąpią się z poszumem rozłożystych skrzydeł.
I wypływa gracyi pełne widzenie.
Idzie łąką kwietną, liliową od dzwonków, z chmurą błękitnych motylków nad morzem kwiecia — idzie wydeptaną steczką dziewczę czternastoletnie. Giezłeczko białe, krezka u szyi, płaską pierś kabacik niebieski obciska. Dziewczątko ma drobne ręce, drobne nogi i trzyma się pochyło. Idzie w łąkę kwietną pomiędzy dzwonki i motyle, idzie samo rozwiewne i ciche, bo zalękłe jest bardzo wobec tej potęgi
- ↑ Kochanowski.