Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/112

Ta strona została przepisana.

właśnie myślała, że te złote włosy są tem, co ma najpiękniejszego w całej sobie, że te złote włosy...
Porwała się jak szalona i uwiązała ciasno w węzeł włosy, upięła je nizko na karku. Lecz spojrzenie, jakie rzuciła na męża, było tak wymowne, że on nawet się na niem połapał.
— Cóż to? mamusia się obraziła?
Nie odpowiedziała mu nic. Uklękła do pacierza, aby uniknąć dalszej z nim rozmowy.
Nie modliła się wszakże. Patrzyła tylko na dywanik, który już od lat tylu wisiał nad jej małżeńskiem łóżkiem. Był tam paw’, siedzący na balustradzie, wielki paw’ na tle chmur, a dokoła niego rosły nasturcye. To był wybór samego Żebrowskiego.
Gdy się pobierali, mieli dwa dywaniki malutkie po trzy ruble, przedstawiające lwy. Lecz powoli Żebrowski zapragnął otoczyć żonę komfortem.
To było w stadyum, gdy kochał Tuśkę miłością nadzwyczajną i zmysłową. Kupił jej na Nalewkach dywan duży, na którym był paw’. Niewiadomo dlaczego, ale w umyśle jego piękność Tuśki doskonale nosić mogła jako emblemat pawia.
Jedynie pawia.
Mała główka, trzymająca się prosto i ciało trochę ciężkie, ważne...
Tak — to była Tuśka.
Dywan ten zawieszono nad łóżkiem Tuśki. Żebrowski pozostał przy swoim lewku. Dla niego to wystarcza. Natomiast lwa dał pod stopy żonie.
— Niech ci służy wiernie... — mówił, mrugając jednem okiem.
Tuśce podobał się nawet wtedy ów paw’. Patrzyła z przyjemnością na mnóstwo oczek jego ogona i na kłęby nasturcyi, opadające z balustrady. Podczas swoich słabości miała w tem nawet źródło nieprzeliczonej rozrywki. Lecz... powoli paw’ szarzał w oczach Tuśki, coraz więcej, coraz