Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/137

Ta strona została przepisana.

udało się przedłużyć spódniczki i rękawki. Szara, o dziwnie łagodnej barwie wełna — pasek biały lakierowany i duży kołnierz koronkowy, cerowany umiejętnie, nadają się doskonale do słodkiej piękności dziewczęcia. Włosy rozczesane gładko, kryją do połowy uszka i owal gładki — zakreślony jakby cudownym pędzlem Cimabuego — ciągnie ku sobie urokiem niezwykłym...
W rączki dać harfę pięciostrunną.
Na złoto włosów narzucić długą, powiewną gazę...
I patrzeć.
Patrzeć...
Ot — jak na prymitysty nieśmiertelne dzieło, które zwiewą czarowną wieki ku nam się modli.
Lecz w jadalni Tuśka gniewa się ciągle.
— Pomyśli jeszcze, że to moje włosy. Mamy jeden kolor.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie, Tuśko! Tobie się zdaje, że ty i twoja córka owinęłyście się w złote jedwabie i jednako w nich chodzicie po świecie.
Twoje włosy spaliły żelazka i długie tchnienie życia, które się po nich przesnuło. Włosy twoje pachną werweną, różą, benzyną, tytuniem — pachną wspomnieniem pocałunków męża — pocięte są zębami Porzyckiego, gdy całował cię jak wściekły w sieni górskiej chaty. Twoje włosy były już przedmiotem pożądań zmysłowych i same drżały całe przepojone atmosferą miłosną. Twoje włosy płaszczem pokusy rozsypywały się na drżącą morę twych ramion i wciągały w siebie woń twego spragnionego ciała i drżących piersi. Twoje włosy zdradzały, kochały, tuliły się, oplątywały, ogarniały jak fala i w każdym takim elektrycznym dreszczu traciły swój czar nietykalności, jaki miały w sobie.
A złote włosy Pity...
Pachną tylko sobą...
I...