Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/142

Ta strona została przepisana.

— Ty tak się wyrażasz, jak jaki Antek z nad Wisły.
— O! księżniczka... rządcowa...
Pita oblała się krwawym rumieńcem. Zasłoniła twarz rękoma. Edek usiadł na kanapce, zaczął czytać Sherlocka Holmesa, ale prędko cisnął książkę na ziemię i kopnął nogą:
— Wstrętne, idyotyczne, dla kretynów czy co...
I pochwyciwszy się za ucho, jęczeć zaczął:
— A żeby mnie pokręciło!
Pita odwróciła się do okna i patrzyła na deseń firanek. Wiedziała, że ulgę w bólu przynosi Edkowi zastrzyknięcie w ucho jakiegoś lekarstwa. Lecz coś się w niej buntowało.
— Dokucza mi — myślała — niech go boli!
Lecz przypomniała sobie, ile ulgi doznała przez proste zbliżenie się ku niej Władki, i te dobre słowa koiły do tej chwili ból i smutek jej duszy.
— Ja będę także taką — postanowiła — tak każe Bóg: za kamień — chlebem.
I z odwagą wzięła w rękę szklane narządko i flaszeczkę z lekarstwem.
— Pozwól, Edku — wyrzekła cicho, a głos jej przybierał łagodne tony Władki — ja ci lekarstwo zastrzyknę.
— Nie potrzebuję! — mazał się Edek.
Lecz ona delikatnie odwijała mu głowę z chustek, któremi był owinięty. I patrząc na niego, jak był brzydki, wykrzywiony bólem, poznaczony krostami, uczuła się nagle bardzo szczęśliwą ze swą śnieżną cerą, smukłą postacią i brakiem jakiegoś fizycznego cierpienia.
— Robić dobrze to egoistyczna przyjemność! — przemknęło się jej po głowie — to tak jakoś podwyższa i sprawia prawdziwą radość. Władka pewnie dlatego taka dobra dla wszystkich.
Z pewnym jednak wstrętem, zabrała się Pita do owej operacyi, bo jej estetyczny gust odwracał się od tego, co nie było piękne. A zaropiałe, chore uszy brata nie były