grała główną rolę. To było jednak dawno. Pita miała wtedy lat siedem, osiem. Od tej chwili zmieniła się wiele. Pita zasypia zaraz, albo leży nieruchoma, patrząc szeroko otwartemi oczyma i zdaje się nie myśleć o niczem. Nawet o tem, co się przez dzień uczyła. To ją nie interesuje. Ona wie, że wszystkie dziewczęta się uczą to samo i że wybrano dla nich jakąś plewkę, która nie stanowi milionowej części prawdziwej wiedzy. Pita już dawno osądziła system swej edukacyi. „Nauczą mnie tego, co inne“ — i usteczka jej wydęły się wzgardliwie. Płócze więc sobie mózg tą trochą wiedzy, jak płócze zęby rano i wieczorem. Ona wie, że życie wpisze ją na swoją Wszechnicę, i że tam Potęga cała czeka na nią, czeka niecierpliwie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
I dlatego to Pita obojętnie patrzy na Edka i Mundka, i dlatego stróż w ciemnym kurytarzu piwnicznym bierze całe naręcza pięknego, suchego, krótko rąbanego bukowego drzewa...
I tysiące innych „dlatego“ — całe niezmierzone tysiące, które stanowią obecnie senne życie Pity.