Miałam dziś z Tarnawiczem seryo rozmowę. Skończył lekcyę z Edkiem i już wychodził przez jadalny. Ja robiłam szydełkiem przy oknie. Mamci nie było, tylko Władka, ale ona poszła do Marcysi. Więc Tarnawicz mnie się pytał, dlaczego ja taka smutna? Powiedziałam mu, że to z tęsknoty za Mundkiem i zaraz się ogromnie przed sobą zawstydziłam, bo to było po części kłamstwo. Ale on uwierzył, bo on nie jest przewrotny i musi być bardzo poczciwy. I zaczął mówić, że Mundek, to wielka dusza i że on dużo dla kraju i dla społeczeństwa zrobi. Aż mi tchu w piersi zabrakło, jakem tak te słowa posłyszała, bo czytam to często, ale tak się o tem nie mówi. I Tarnawicz to mówił tak, jakby nie był uczniak, ale już stary człowiek. Ja zaraz mu chciałam powiedzieć to, co Mundek mi mówił na wyjezdnem, że radzi mi, ażebym się zmieniła i była także inna. Tylko nie wiedziałam, jak to gładko powiedzieć, a Tarnawicz mi się wydał bardzo seryo i bardzo poważny. Więc tylko tak pomyślałam sobie, że: byłoby dobrze, gdyby to można powiedzieć, że ja przecież tak samo czuję, jak Mundek i jestem do tego samego może nawet zdolna. Tarnawicz patrzył na moją robotę, a mnie czegoś było wstyd, że ja te głupie gwiazdki robię wtedy, gdy on czemś mądrzejszem ma myśl zajętą. I mimowoli odłożyłam szydełko. W oczach Tarnawicza to można dużo czytać, prawie to, co on myśli. Mundek to patrzył, ale nie mogłam zrozumieć, o co mu chodzi, a Tarnawicz, to jakby miał swoje myśli wypisane. Ale on jest bardzo smutny i ja pomyślałam, że teraz wypada, ażebym ja się spytała, dlaczego on się nigdy także nie uśmiecha. I spytałam się. A on się zdziwił, i powiada: „Dlaczego ja mam się śmiać? Czy mnie to dobrze na świecie? Tyle już doznałem złego, a potem, my to już nie do śmiania. My takie smutne pokolenie...“ On to bardzo ładnie i tak rzewnie powiedział, a potem dodał: „Nikt z nas młodych nie umie się śmiać, prawda? pani się także nie śmieje!“
Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/205
Ta strona została przepisana.
20 kwietnia.