Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/21

Ta strona została przepisana.

jak kura troszkę senna — co ty wiesz... to coś bajecznego, no! pycha...
Baletnik, znudzony, wstał i podchodzi do pianina, aby się przyjrzeć oleodrukowi. Pianino stoi na jednej linii z piecem.
Jaśka chwyta za rękę Pitę.
— Idzie tu!
I nagle bez przyczyny zaczyna namiętnie całować Pitę, która się broni.
— Jaśka! dajże spokój!
Baletnik zatrzymał się i patrzy na tę scenę. Uśmiecha się, wreszcie cedzi:
— Niech się panie nie całują, bo będzie deszcz!
Jakby kto podciął Pitę. Co za trywialność!
Lecz Schern już odszedł, aby przejrzeć nieśmiertelne album, leżące na stole. Pita, oburzona, rzuca za nim w ślad:
— A to ordynus!
Jaśka jest mocno zdziwiona.
— Dlaczego? Jaki ma śliczny smocking. Mógłby przychodzić w kurtce, a on w smockingu. Co ty chcesz od niego?
Pita wzrusza ramionami.
— Nie cierpię mężczyzn niesubtelnych.
— Ależ on jest bardzo subtelny...
— E! dla ciebie.
— A cóż ty rozumiesz pod subtelnością?
Pita jest coraz więcej ironiczna.
— Nie smocking i nie takie odzywanie się. Zresztą, daj mi spokój, ty mnie nie rozumiesz.
Jaśka czuje się obrażona.
— Och! jaka z ciebie przemądra Zofia.
Lecz już Tuśka powstała i mówi coś pocichu do Scherna. Ten słucha uważnie i pochyla głowę.
— Jak pani dobrodziejka sobie życzy!
Zwraca się do panien: