Jak mamcia taka niekontenta chodzi, to i mnie wszystko brzydnie. I ja jestem taka niekontenta, jak mamcia, i nie lubię naszego mieszkania, i tego, co w niem jest, i tego jak my żyjemy, i wszystkiego. A to aż boli od tego ciągłego nieukontentowania. Często chciałabym już przestać, ale już nie mogę. Ach, Boże!... żeby to można jako inaczej!
Zauważyłam coś dziwnego. Tatko zaczyna mamci odpowiadać! To zupełnie coś nowego. Dotychczas mamcia mówiła, gniewała się, ale tatko szedł do okna, stawał przy szybie, zakładał ręce w tył i nic nie mówił. Czekał, aż to przeminie. Tymczasem teraz, tatko raz i drugi coś powiedział, nawet niegrzecznego. Mamcia się tem ogromnie zdziwiła i obraziła. Zauważyłam również, że wtedy Władka patrzy ciekawie i tak, jakby się cieszyła. Ja wogóle nie wiem, czego ona tak się pomiędzy nas miesza. Przecież są takie rzeczy, które tylko nas samych dotyczą. Tylko teraz, to jeszcze będzie ciężej w domu, jak rodzice oboje zaczną tak sobie przymawiać. To dla mnie tak, jakby mi kto tępy nóż powoli w serce wpychał. I tak wtedy zaczynam drżeć, tak się czegoś boję. Zawsze staram się wyjść z pokoju, ale mamcia mówi tak głośno, że słychać ją wszędzie. Dawniej tego u nas nie było. Tak mi wtedy żal i tatka, i mamci, i siebie, i nas wszystkich! I myślę sobie, że to chyba koniecznie tak być musi, bo przecież, gdyby to mogło nie być, to rodzice by tego wszystkiego nie mówili. Mamcia potem pije herbatę i je co jest, a tatko cały blady nic w usta nie bierze.
Ja również nie mogę jeść. I zaraz na drugi dzień jestem bledsza.
To ciekawe, że ja się przywiązałam do tego, co mi smutek sprawia. Tak lubię się zaszyć w swoje zmartwienia,