Możeby to lepiej spalić, bo jakby była rewizya, to byłoby nieszczęście dla nas wszystkich. Przecież dawnego rządcę to trzymali w ratuszu dwa miesiące za to, że on przepisywał sobie śliczne patrj....... wiersze i oni to przypadkiem znaleźli. Ale go uwolnili, bo całe szczęście było, że pan Kostecki pisał jeden wiersz niebieskim, a drugi czerwonym atramentem, więc na śledztwie powiedzieli, że on nie jest niebezpieczny, bo mu się głupstwa w głowie trzymają.
Ale wiersze spalili, a szkoda, bo tam były wiersze z Dyabła krakowskiego, bardzo piękne.
Zresztą, ja i tak spalę ten pamiętnik, to i ten ustęp spali się także.
Z tem letniem mieszkaniem, to zupełnie na seryo. Tatko strasznie szuka. Ciągle czyta w Kuryerze, ale wszystko okropnie drogie, albo ogłoszone, że zaraz do wynajęcia, a to nawet nie zaczęli budować. Tatko już dużo czasu zmarnował przez to i dużo pieniędzy na kolej wydał. Teraz znalazł tatko jakiś domeczek za rogatką mokotowską. Mówi, że w ogromnym ogrodzie, i że jest sadzawka, i że tanio. Mamcia mówi, że się boi, bo tam cegielnie, a w nich mordercy. Ale tatko znów mówi, że to przytyka do Marcelina, więc tam dużo ludzi i że tatko będzie na noc kolejką wilanowską przyjeżdżał. Ale mamcia się krzywi i wyśmiewa. Raz tak coś wspomniała, że jak się nie ma na porządny wyjazd. to lepiej nigdzie. A tatko zawołał: „Na Zakopane nie mam!“ Mamcia bardzo zbladła i odpowiedziała: „Ja do Zakopanego za żadne skarby jużbym nie pojechała nigdy.“ Ja się zdziwiłam. Przecież tam było tak miło, tak wesoło, tak jakoś elegancko. A tatko rzucił się i zaczął wołać: „Musicie jechać do Mokotowa.“ Mamcia wstała od stołu i wyszła. Ale tatko dawniej to byłby także wstał, poszedł do okna i tam się martwił. Ale teraz nie. Siedział dalej i jadł sałatę, którą mu Władka przyrządziła.