Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/222

Ta strona została przepisana.

— Tak... niegdyś, zeszłego roku, szukałyśmy z siostrą mieszkania. Widziałam zdaleka. Taki mały domeczek w ogrodzie, altana. Ładnie.
— E!...
Władka zbiera się do miasta. Idzie z Pitą dokupić muślinu na bluzkę i tafty na pasek. Lekarz kazał Picie dużo chodzić. Tuśka wysyła ją z Władką.
— Porządna dziewczyna! — mówi do Żebrowskiego — Pita może się z nią przejść przez ulicę.
Żebrowski nic nie odpowiada. Oczy mu tylko jakby mętnieją. Patrzy w okno. Milczy.
Pita idzie ulicą z Władką. Dzień śliczny. Jak brylant, czysty i bez skazy. Nawet miasto wygląda w tem przeczystem świetle, jakby spłókane rosą. Pita jednak jest smutna. Nic pewnego nie wie o Tarnawiczu. Edek na jej zapytanie pokazał język. Tarnawicz przesuwa się teraz koło niej i milczy. Zresztą trudno jej znaleźć sposobność pomówienia z nim sam na sam. Tuśka jest często w domu, pakuje, a gdy wychodzi, zabiera z sobą Pitę. I tak podejrzliwie jakoś ściga oczyma Tarnawicza. Pita to doskonale czuje. Nawet od tej chwili, gdy matka rzuciła słowo „flirt“ pomiędzy nich dwoje, coś ją dławi, krępuje i wprowadza w pewne zmieszanie, gdy Tarnawicz wchodzi na próg mieszkania. Jest jej ogromnie przykro.
— Dawniej było tak dobrze — myśli z żalem — rozmawiałam z nim tak miło, a teraz tak się coś popsuło...
To wszystko myśli Pita, idąc obok Władki Krakowskiem Przedmieściem. Mają iść przez ogród Saski za Żelazną Bramę. Mnóstwo ludzi wyległo na ulice. Wszystko postrojone. Miasto wygląda jakby w uroczyste święto. Ale to dzień powszedni. Tylko już taki zwyczaj. Na ulicę stroje. Tylko siąść do powozu. A tu powozu niema, więc tak per pedes, strusie pióra aż po pas i wyścigowe kapelusze i suknie. Codzień pola Elizejskie. Pita nawet jest strojna, choć to posztukowane i haleczka od góry ze starej sukienki, ale u dołu nawet kawałek jedwabnej falbany z ko-