Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/233

Ta strona została przepisana.

Wyciąga ku niej ręce:
— Panna Pita mnie tu przyprowadziła!...
— Przepraszam, ja nie ubrana!..
Boi się odwrócić, bo wie, że jest jeszcze brzydsza z tyłu w tej zbyt ciasnej halce, cofa się do drzwi — wydostaje do jadalni, do swego pokoju, zatrzaskuje za sobą drzwi i zamyka je na klucz.
Biegnie do łóżka, rzuca się na nie, i tarza głową po poduszkach.
— Jezus Marya! — mówi — Jezus Marya!..
A Porzycki wpada do saloniku, do jadalni i jest już jakby u siebie, wypełniając sobą te małe pokoiki, wesoły, żywiołowy, roznoszący jakąś siłę i junakieryę bezkłopotliwą.
— Gdzie pani Tuśka? gdzie pani Tuśka?..
— Jezus Marya! — powtarza Tuśka, wpijając paznogcie w nieszczęsnego pawia.
A Porzycki staje pode drzwiami sypialni i mrugając wesoło ku zachwyconej Picie, bębni capstrzyk:

Pod Ulm, pod Kulm, pod Austerlitz,
Wzięli!..





IV.

Jak biała myszka, biała jak urna alabastrowa, przez którą delikatny różowy płomyk prześwieca, tak wysuwa się cichutko Pita z domku na Mokotowie o wczesnym, letnim poranku.
Ledwie odziana w jakieś leciuchne szatki, spódniczynka krótka, prawie do kolan, jakaś matinka różowa zarzucona na ramionka, cała w ażurki. Z pod matinki widać