aż skrzydełkami gazowemi trąca o delikatną pelę jej cudnych włosów.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
I oto słońce zachodzi.
Od pola wracają Żebrowscy. Wyszli razem z „gośćmi“ na spacer. Goście podwójni — Porzycki i Władka. Przyjechali po obiedzie, nawet dość późno, wtedy, gdy się ich niespodziewano. Pierwsza przyjechała Władka wyświeżona, ubrana dość elegancko, w białej płóciennej bluzce i lakierowanym białym pasku. Kapelusz zwyczajny Windhorst, opasany aksamitką, dobrany szczęśliwie. Miała minę nauczycielki z dobrego domu, albo panny dosyć dobrze urodzonej tylko bez posagu, która zrezygnowała z zamążpójścia.
Przywiozła pęk kwiatów dla Tuśki i paczkę babek śmietankowych „na nowe mieszkanie“. Zaznaczyła tam odrazu, że nie przyjeżdża jako płatna robotnica, lecz jako ktoś z wizytą. Tak ją przyjęła Tuśka, a Żebrowski bardzo gorąco za „babki“ dziękował i to w jakiś, dziwnie zmieszany sposób.
— Pani za dobra — powtarzał, poprawiając seledynowy w kropeczki krawat, a Pita patrzyła na ojca, dziwiąc się niepomiernie jego zachowaniu.
Zdziwiła się jeszcze więcej zachowaniu matki gdy na ścieżce od bramy ukazał się nagle Porzycki.
Tuśka, siedząca w altanie z Władką i Żebrowskim, porwała się nagle i wbiegła do domku. Tymczasem Porzycki witał się wesoło z Żebrowskim, który go z całą formą przedstawił Władce.
Lecz Porzycki zauważył, iż zna już Władkę. Widocznie nie zwiodła go płócienna suknia, ani dystyngowany Windhorst opasany aksamitką. Pita stała na uboczu, śliczna jak marzenie, w błękitnej kretonowej sukieneczce. Sukienka kosztowała nie całe dwa ruble, a Pita miała w niej pozór laleczki z „Opowieści Hoffmana“ i zdawała się cze-