Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/306

Ta strona została przepisana.

że dzieje mi się jakaś krzywda. Nie o to właściwie, że mnie nie wzięli z sobą nad brzeg, ale o to, że mnie od siebie odsunęli. Zresztą nie wiem sama o co. Tylko teraz, to już śmieję się z tego wszystkiego. Bo jestem narzeczona! narzeczona! narzeczona!...

11 sierpnia.

Przykro mi, że niemam pierścionka zaręczynowego z szafirem, albo z turkusem. Przecież to przyjemnie mieć takie coś na palcu. Wczoraj to urwałam źdźbło żyta i zawiązałam sobie na palcu, niby pierścionek. A potem chciałam rozplątać węzełek i użyłam szpilki. Ukłółam się i krew jak rubinek zatrzymała się na słomce.
Ja zaraz zrzuciłam ten pierścionek, bo to zły prognostyk i nikt nie daje na zaręczynowy pierścionek rubinów. Perły — łzy. Rubin — wielka rozpacz. A przecież nam chyba będzie tylko dobrze. Modliłam się wczoraj bardzo gorąco, żebym potrafiła być dobrą żoną. Gdy wrócę do Warszawy, poproszę mamci, aby mi pozwoliła zająć się troszkę kuchnią, bo taki aktor, to znów nie Krezus i chciałabym mu ulgę zrobić, a ja troszkę głupio jestem wychowana. Tak się na niczem nie rozumiem. Mamcia zawsze mówi: „Graj,“ albo — tam co innego, a na gospodarstwo, to będziesz miała dosyć czasu, jak zamąż pójdziesz. Ale ja znów myślę, że to będzie zapóźno i że eksperymenta będę robiła na kieszeni męża, a to przecież źle.
Boże! Boże! piszę o tem mojem za mąż pójściu, jakby nigdy nic, a to jeszcze daleko. Może rodzice się nie zgodzą. On się głównie przed mamcią kryje, bo przed tacią, to nawet żartując, niby powiedział na mnie — moja narzeczona! A tacio zaczął się śmiać i mówi: „Także coś!...“ Ale mamcia nadeszła i pyta się, co mówili. Tacio chciał powiedzieć, ale on zaczął zagadywać, śmiać się i tak się zręcznie wykręcił.
Jak on umie zmieniać ton i tak w jednej chwili być inny. Ja to podziwiam i myślę sobie, że Edek niegdyś