Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/309

Ta strona została przepisana.

najdziwniejsze, to to, że gdy szłam razem z innymi do Edka, który darł się okropnie, choć mu nic nie było, to on wsunął mi w rękę maleńką karteczkę. A na tej karteczce (bibułka od papierosa) było napisane:
— Mój żonuś malutki, nie wierz temu co mówię, bo ty jesteś mój ideał, mój, mój, mój...
Tak było napisane. I on to pisał, a co innego mówił. To już coś bajecznego. I nagle mi się śmiać czegoś zachciało, że ja jedna właściwie znam całą prawdę. I byłam jakaś dumna i chwileczkę było mi dobrze.

13 sierpnia.

Przeczytałam ostatnie kartki i myślę, że ja zanadto się rozgadałam w moim kajeciku. Ale to tak. Odkąd się to stało, to w mojej głowie chaos, strach co się dzieje. Nocami nie śpię. Ciągle on i on. Chowam ogarki od jego papierosów, staram się pić herbatę tą łyżeczką, którą on jadł poziomki. I zawsze sobie w nocy myślę, że on jest cudny. A gdy jeszcze sobie wyobrażę, że całe życie będziemy we dwoje, nietylko we dwoje, to doprawdy aż się boję, aż mi do głowy uderza i modlę się, i mówię modlitwę św. Bernarda, ażebym ja przed nim umarła, bo jakżeby to było, gdyby on...
Wolę nie pisać. To byłoby okropne. Jezus Marya! Jak mogą wdowy żyć i wychodzić drugi raz za mąż! To muszą być jakieś inne, niż ja kobiety, czy co.

14 sierpnia.

Dziś mi się zdaje, że Tarnawicz długo ukradkiem patrzył na mnie. I bardzo smutne miał oczy tak patrząc. Ja ręczę, że mu Edek, Bóg wie, co powiedział. Ja udawałam, że wieszam papiery na muchy, ale doskonale to widziałam. I może to brzydko, ale byłam kontenta, że mu jest żal i że jeszcze o mnie nie zapomniał. Potem nadszedł on, a ja byłam