Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/310

Ta strona została przepisana.

bardzo wesoła, bo i on na mnie ciągle patrzał. A mnie tak było, jakbym szła po kwiecistej łące, a naokoło mnie padały cudne kwiaty i na ramiona moje i pod stopy. Ale to nie były kwiaty, tylko ich spojrzenia. Jeszcze teraz jestem jak pijana od wszystkiego.

15 sierpnia.

Dziś przeczytałam to, co wczoraj napisałam i czegoś mi wstyd, czegoś mam niesmak. Raz się upi.... W Zakopanem. Niema co. Byłam pij.... Tyle mi wtedy likierów dali przy kolacyi podczas balu. I na drugi dzień, to mi było tak jakoś, jak dzisiaj. Coś mnie mdli i smutek mi serce ściska. Pamiętam, że Porzycki (t. j. on) śmiał się i mówił, że „kupiłam sobie małpę“, a potem, że „dałam na piec“, i jeszcze inaczej. Dziś mi tak samo, choć nie piłam nic. Tylko mnie upoiło to, że na mnie tak patrzyło ich dwóch, a ja pomiędzy nimi... To było bardzo mile.
A przecież mam taki niesmak.

16 sierpnia.

On ma grać w rządowym teatrze za kilka dni, mimo to przyjeżdża codzień. Mamcia już tak wie napewno, że on przyjedzie, że zawsze każe brać więcej o funt mięsa i coś robić po wódce dobrego, co on lubi. I tak go mamcia mile wita. Taka jestem z tego rada i czasem to taka mamci wdzięczna, że aż mi słowa się rwą na usta, aby jej przyznać się do wszystkiego. Ale nic nie chcę robić bez jego woli. I gdy sobie przypomnę, jaka byłam głupia w Zakopanem. Przecież ja się czegoś bałam, jak on z mamcią sam pozostał i zdawało mi się, że go mamcia więcej lubi niż mnie i byłam, zdaje się, zazdrosna, Ale teraz, jak się zastanawiam, to niewiem czy ja o niego, czy o mamcię byłam zazdrosna. Już nie wiem. Tylko to wiem, że byłam bardzo szczęśliwa, jak on się mną zajmował, choć czasem udawałam, że się dąsam. I często myślałam, że byłoby bardzo dobrze, gdyby on był zawsze