Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/316

Ta strona została przepisana.

nie każ mi w sarkazmie, gniewie i ucieczce kryć kłamstw, które mnie dławią...
Córka nie śmie powiedzieć rodzicom:
— Oto znów miłość stanęła przede mną. Nie wiem, czy jest to ona, ta prawdziwa, ta jedyna, ta największa. Błądzę może znów i biorę miłość miłości, za miłość jednostki. Oświećcie mnie wy, którzy przeszliście już przez pożar młodych uczuć! Czy mam przeczekać spokojnie ten żar, który we mnie roznieciły słowa i spojrzenia mężczyzny, czy uważać go za nigdy niewygasły płomień, który ma stać się tem, co ludzie zwą „ogniskiem domowem“. Nie każcie mi kłamać przed sobą, nie każcie kryć rumieńców i drżeń. Badajcie je wraz ze mną. Tu idzie o życie moje!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie śmie tego powiedzieć nikt. Jakąż wielką ulgę doznaliby wszyscy, gdyby odkryli przed sobą swe nędze, cierpienia, stan swych dusz! Zespoleni w świecie uczuć, rozumiejąc się wzajemnie, dopomagaliby sobie do przeniesienia ciężkich chwil ci bez winy winni.
I poznając się najlepiej w cierpieniu zeszliby się najprędzej i najściślej właśnie w tej prawdzie, oni, którzy według fałszywych układów życiowych sądzą, że prawdę kryć winni przed sobą, bo prawda ich rozdzielić tylko może. A jest właśnie przeciwnie. Ile łez, hańby, bólu, połamanych istnień ocalićby można, gdyby właśnie ta rodzina potrafiła zrozumieć, że nawet grzech jednego przeciw drugiemu powinni przynieść sobie wzajemnie w ofierze bez osłony i rzucić pod stopy, zamiast okłamywać się wzajemnie.
Lecz tak nie jest. Mąż, żona, którzy dawno przestali kochać się, lękają się przyznać przed sobą, że na progu ich życia stanęło jakieś niespodziewane inne uczucie. Dzieci lękają się powiedzieć rodzicom, że dusze ich wstępują na ołtarz ofiarny miłości. I dręczą się, kła-