— A tak! tak! napisała to sama. Mamcia zobaczy, ze szczegółami.
Przeszedł koło kredensu, porwał dwie bułki, kotlet wczorajszy i wpakował go do kieszeni.
— To są konsekwencye wpuszczania do domu byle kogo! — dodał z szerokim gestem, otwierając drzwi wejściowe.
I wyszedł z domu, dumny, że pomścił „kolegę“, którego tortur miłosnych nie aprobował, ale odczuwał solidarnością męską.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W domku cicho.
Tuśka w swoim pokoju czyta pamiętnik. Pita usunęła się do swej izdebki i siedzi jak martwa na łóżeczku. Martwa na pozór, bo wszystko w niej drży.
— Co będzie? — myśli — co będzie? Co mamcia powie, gdy się dowie o wszystkiem! Odmówi pozwolenia na ślub! Odmówi... Matko Boska cudowna!
Aż dławi ją od wzruszenia, ale płakać nie może. Cała zamienia się w słuch.
Jest tak cicho, że słychać jak Tuśka przewraca kartki zeszycika.
— Teraz mamcia czyta o Ketlingu, o... nim!... Pewnie! Długo nie słychać, aby przewracała kartki. Wstaje?.. Idzie tu...
Pita skurczyła się na łóżku.
— Nie! Mamcia pije wodę. Znów czyta! Matko Boska! ratuj!
Nagle przychodzi Picie jasna myśl do głowy.
— To może lepiej, że się tak stało. Wykryje się wszystko, dowiedzą się. Pogniewają i pozwolą.
I jedna tylko radość ją opanowuje.
— Nie będę potrzebowała już kłamać!...
Nagle, bez szelestu, jak mara wsuwa się Tuśka, trzymając zeszyt w ręku. Staje przy drzwiach, oparta o fu-