Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/321

Ta strona została przepisana.

Lecz Tuśka błędnym ruchem powstrzymuje ją.
— Precz!... precz!...
Szał ją ogarnia. Patrzy na tę drugą kobietę — i przez chwilę nie pamięta, że to jest jej córka, iż to ona sama, że to kwiat jej ciała. Patrzy i widzi tylko wroga, który zanurzył szpony w jej serce i druzgoce to, co było wszystkiem w jej życiu.
— Och, ty! — zaczyna — ty...
Lecz Pita składa ręce:
Matko! — woła z rozpaczą.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

To słowo oprzytomnia Tuśkę.
Tak.
Jest... matką. A to jej córka. Nie ona winna, bo przecież Pita nic nie wie. Winien on, ten człowiek, który przed kilku laty całował jej włosy, jej oczy, a dziś czyni to samo po za jej plecami z jej córką.
I gorzej, i straszniej! On chce Pitę zaślubić!
Na samą tę myśl dreszcz przebiega ciało Tuśki. Wydaje się jej to potworne, straszne; jakiś kazirodczy związek, do którego ona dopuścić nie może.
Prostuje się, zbiera siły.
— Pozostań w domu — mówi do córki — nie wychodź ani na krok, zanim twój ojciec nie wróci.
Pita oddycha.
— Ach! — myśli — wszystko się ułoży. Zawołają mnie, padnę im do nóg, powiem, jak bardzo go kocham i oni pozwolą. Teraz tylko być uległą i niczem mamci nie drażnić.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wolno Tuśka opuszcza stancyjkę Pity i wraca do siebie.
Jak każda kobieta, gdy ją cios jakiś ciężki dotknie, cierpi przedewszystkiem fizycznie. Więc drży od dresz-