Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/329

Ta strona została przepisana.

— Więc co? — wybuchnęła nagle — może chcesz, żeby tu, gdzie w krzakach, twoja córka została metresą komedyanta?
Żebrowski aż podniósł ręce do góry.
— Jezus Marya! co ty mówisz?
— Wiem co mówię. Taka zepsuta dziewczyna, która pod naszym bokiem mogła dopuścić się takiej rzeczy, to wszystko może na nasz dom sprowadzić! Tu ja jej nie upilnuję, na Wareckiej prędzej sobie dam radę.
Żebrowski ramiona ścisnął.
— No... dobrze. To się przenośmy. Tylko raz jeszcze cię ostrzegam, żebyś konkurentów od córki nie odpędzała. Może zostać starą panną.
— Wolę niech będzie starą panną, niż żoną komedyanta.
Żebrowski przeglądał do światła swą alpagową kurtkę, która mu zaczynała odmawiać posłuszeństwa.
— Jesteś niekonsekwentna — mruknął — przedwczoraj jeszcze zachwycałaś się Porzyckim.
— Milcz — krzyknęła w pasyi Tuśka — nie doprowadzaj mnie do ostateczności.
Wejście Marcysi z ciepłą wodą do golenia przerwało „rozmowę“ małżonków. Tuśka wyszła do jadalni i natychmiast zaczęła pakowanie rzeczy. Pita z wielką gorliwością dopomagać jej także zaczęła. Cieszyła się, że jadą do Warszawy.
— Będę bliżej niego — myślała — a może to dobry zwrot. Boże mój! Boże!...
Składała sukienki, graciki, usłużna, zwinna, ufająca w przyszłość, nieograniczoną mając wiarę w niego, w jego rozum i miłość do niej.
On to przezwycięży, on to wszystko ułoży z rodzicami i będziemy jawnie, otwarcie narzeczeni.
Oczekiwała przyjazdu Porzyckiego tego dnia po południu. Dnia wczorajszego miał próbę, wiedziała, że być nie mógł. Ale dziś napewno przyjedzie!