Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/330

Ta strona została przepisana.

Tymczasem Tuśka wyszła z domku i zawołała do siebie Edka.
— Słuchaj! — wyrzekła przyciszonym głosem — idź po obiedzie przed furtkę, na drogę, i... skoro nadejdzie pan... Porzycki, powiesz mu, że rodzice z siostrą już się wynieśli na Warecką i że ty jesteś sam ze sługą, bo pilnujesz transportu rzeczy. Nie wpuszczaj go do domu pod żadnym pozorem.
Błysk radości rozjaśnił twarz Edka. Tuśka jednak nie patrzyła w oczy synowi.
— Rozumiesz? — zapytała.
— Rozumiem! — odparł uszczęśliwiony Edek. — Niech mamusia się nie boi, już ja go urządzę.
— I powiesz jeszcze... że rodzice dadzą mu znać, kiedy będzie mógł nas odwiedzić.
Edek się zachmurzył.
— Ale mamcia nie pozwoli, żeby się żenił z Pitą?
— Nie.
— To dobrze... to bardzo dobrze. Taki pajac i panna z porządnego domu. To już byłoby za wiele. Zresztą Pita młoda, niech poczeka na kogo innego. Prawda? co?
— Nie wiem.
— Ale tak. Jakiś uczciwy chłopak, co własną pracą się wybije, a nie takie coś z jarmarcznej budy.
Widocznie było, iż Edek korzysta, aby wysunąć kandydaturę Tarnawicza. Lecz Tuśka tego nie rozumiała.
— Pakuj swoje książki.
Lecz Edek potrząsnął głową.
— Proszę mi dać dobrą pajdę chleba z masłem i miodem, a ja będę trzymał straż od rana. Taki, jak on, to może nagle wpaść i porozumieć się z nią. Niech mamcia będzie spokojna. Ja już ich porządnie przypilnuję.
Tuśka weszła do domku i spełniła żądanie Edka.
Widząc, że mąż trzyma stronę Pity, postanowiła mieć sprzymierzeńca w Edku. Znała nienawiść syna do aktora i była teraz spokojna, że Pita jest doskonale strzeżona.