Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/335

Ta strona została przepisana.

Przez chwileczkę Pita milczała. Coś, jakby duma zaczęła ją dręczyć. Oddawać się tak w ręce tej dziewczyny!
Ale miłość przemogła.
— Och, moja panno Władziu!...
Władka w tej chwili postanowiła całą siłą pary iść przeciw Tuśce. Otarła łzy Pity i śmiać się zaczęła:
— No... no... proszę się szykować na pannę młodą. Będziemy szyli wyprawę dla pani Porzyckiej.
Pita z trwogą obejrzała się na drzwi.
— No co? no co? — prawie głośno odezwała się Władka. — Ja się nikogo nie boję! Mnie tam nikt nie zaimponuje. A pan Porzycki już wie, że go nie chcą?
— Nie, i to najgorsze. On może pomyśli, że ja go także nie chcę i przestanie o mnie myśleć.
— Niech panna Pita napisze.
— Kiedy? jak?
Władka zastanowiła się.
— Ja pójdę do niego i wszystko mu opowiem, jak i co. Dobrze?
Picie Władka wydała się w tej chwili aniołem z Nieba zesłanym.
— O! moja złota, droga panno Władziu!
— Pójdę i powiem, że panna Pita zawsze trwa dla niego w stałości i że to się wszystko zrobi.
Po ustach Władki przewinął się zły uśmiech.
— Ja się nie dziwię, że pani Żebrowska nie chce pozwolić na to małżeństwo — ciągnęła dalej, — ale ja powiadam pannie Picie, że często się trafiają takie sytuacye na świecie i taki matka musi ustąpić!
W tej chwili do domu wszedł Edek. Jeździł do Warszawy; widocznie nie mógł wytrzymać, aby się nie podzielić z Tarnawiczem wiadomościami.
Tarnawicz tego dnia na lekcyi nie był.
Władka odsunęła się od Pity i z wielką wprawą zaczęła dopomagać w układaniu drobiazgów Żebrowskiego