do kufra. Chodzili tu i owdzie z ogarkami świec w ręku. Cienie ich tańczyły po wybielonych ścianach dziwacznie i fantastycznie. Cały domek zdawał się pełen poruszających się tajemniczo ludzi.
Tuśka nie wracała. Z drzwi otwartych na sad wiało parną nocą. Wreszcie Władka zamknęła kufer i zwróciła się do Żebrowskiego.
— A teraz póńdziemy!
Ubrał się śpiesznie.
— Powiedzcie mamci, że ja na noc nie wrócę i będę spał na Wareckiej. Trzeba wywietrzyć i pozdejmować prześcieradła z mebli.
Wyszli pośpiesznie i w ciemnej alei już się ujęli pod ręce, jak ludzie, którym jest „dobrze z sobą.“
Ona natychmiast zaczęła cicho popierać gorąco sprawę Pity, on dreptał wyprostowany, rad, że choć jeszcze tę jedną noc swobodną zdołał wyrwać swojej twardej doli.
Smutny powrót na Warecką.
Tuśka krząta się energicznie, cała jak kłębek nerwów, lecz milczy, zaciąwszy usta. Żebrowski wygląda, jakby przestał interesować się wszystkiem, co domu dotyczy. Pita posłuszna, uległa, patrzy w oczy matce, sądząc, że tem ją rozbroi. Edek czuje jakby niezadowolenie z popełnionego czynu.
W tych warunkach zbicie się w ciasnej przestrzeni całej rodziny jest najmniej pożądane. W dodatku zaczęły panować nieznośne, spóźnione upały i duszne, pylne, prawie cuchnące powietrze zalegało pokoiki, z których źle wymieciono rozsypaną po kątach naftalinę.