Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/350

Ta strona została przepisana.

duje nazwisko Porzyckiego i numer drzwi. Spogląda i dziwi się. Wszak stoi od długiej chwili właśnie pod garderobą Porzyckiego. Ma tylko wyciągnąć rękę i zapukać.
Tylko to...
Przeciera oczy, prostuje się. Z sąsiedniej garderoby dobiegać zaczyna szmer rozmowy. Niema czasu do stracenia. Lada chwila ktoś wyjdzie. Płomień krwi przebiega wzdłuż krzyża Tuśki.
Puka.
Milczenie.
Puka ponownie.
Milczenie.
Ogarnia ją nagły gniew. Wraca jej energia, siła gorączkowa. Dlaczego ona stać ma pod jego progiem, jak żebrak? Przyszła upomnieć się o swoje prawa. Przyszła przeszkodzić zbrodni! Po jej stronie słuszność.
A więc.
Pchnęła drzwi i weszła.
Pusto.
Widocznie Porzycki, ubrawszy się, wyszedł. Ale Tuśka poznaje, iż nie myliła się. Tak, tu się ubiera. Od razu wzrok jej pada na szkatułkę z lustrem i szminkami, którą widziała w garderobie, w Zakopanem. Duża, wygodna szkatułka, którą się pysznił. Kazał ją umyślnie zrobić w Krakowie, a wierzch wykonano według wzoru Wyspiańskiego. Nikt nie ma takiej szkatułki. Kazał jej wówczas podziwiać ornamenty, rzeźbione na wzór wystrzyganek chłopskich. Pochylali się oboje nad kunsztownemi gwiazdkami i oddech jego gorący owiewał jej kark obnażony.
Tuśka przywarła się do ściany i stoi nieruchoma.
Na desce, naokoło szkatułki, porozrzucane laski szminek Leichnerowskich złocą się owinięciem.
Trochę ciemno-blond krepy uczepiło się drucianego koszyka, w którym płonie lampa. Z porzuconej serwety, zaplamionej tłuszczem i farbą, wydziela się silna woń szminek i mastyksu. Na krześle rozpięty anglez ciemno-szary