Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/360

Ta strona została przepisana.

Lecz Porzycki wzrusza ramionami:
— Co znowu! To moja teściowa!
— Pan żonaty?
— Nie, ale się żenię.
Reporter rozjaśnił się cały.
— Czego mi pan o tem odrazu nie mówisz! — zawołał — żenisz się pan? To nadzwyczaj ważne i clou mego interwiewu. Opowiadaj mi pan coś o narzeczonej. Co mi pan wiercisz dziurę w brzuchu pojmowaniem Prioli. Szczególiki intimne... szczególiki te... z życia...
Zasunęli się w głąb kulis, obaj rozweseleni, rozgrzani myślą tego przyszłego małżeństwa.
— A więc? panienka młodziutka?...
— Dziecko prawie.
— Ładne?...
— Cukierek...
Notatka bieli się w ręku wzmiankarza...





XV.

Tak cicho na Wareckiej w mieszkanku Żebrowskich.
Tuśka powróciła do domu blada, milcząca, z zaciśniętemi ustami. Szybko spojrzała na Pitę, siedzącą wciąż nad robotą w jadalni, i przez chwilę, jakby cofnęła się cała w głąb siebie na widok córki. Przesunęła się jednak do swej sypialni i tam powoli, systematycznie rozbierać się zaczęła. Czuła ciągle pustkę w mózgu, pustkę w sercu i pustkę dokoła siebie. A potem ogarniał ją dziwny, szalony wstyd. Lęk ją podrywał, czy córka nie domyśla się czegoś. Nie tego, co było pomiędzy nią a Porzyckim, bo wszakże nic nie było, ale tego, że ona chciała gwałtem, aby to nic było czemś. Gdy odziana w matinkę zwinęła się w kłębek na łóżku, pod pawiem, uczucie to pustki