Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/365

Ta strona została przepisana.

Pita pozostała sama, wtulona w ciemność i w ścianę.
— Kochał się w mamci... teraz we mnie...
Taką litanijkę szepcą jej do ucha jakieś potwory, które wpadają na nią z taką mocą, iż wgniatają ją w carstwo cierpienia, a ona bezsilna wpada w grzązką toń strasznej, duszącej kałuży.
— Kochał się w mamci... teraz we mnie...
Chciałaby się przeżegnać, chciałaby krzyknąć, nie może.
Szuka jakiegoś światła, jakiegoś punktu jasnego, chce się o coś zaczepić, czegoś błagać, aby ją ratowało przed tą potworną, nagą prawdą życiową, która pędzi ku niej grzązką, ryczącą falą. I nic, nic.
Tylko ciemnia, ciemnia.
I te kilka słów:
— Kochał się w mamci... teraz we mnie...





XVI.

Te dwie kobiety cierpią, każda z tego samego powodu. Każda przez miłość dla tego samego mężczyzny. Lecz każda cierpi inaczej.
Jakie jest cierpienie Tuśki, zrozumieć łatwo. Lecz bólu Pity odgadnąć trudno. Jest to tak subtelne, taki amalgamat przestrachu, rozpaczy po czemś, co było całe białe, świetlane, a rozwiało się w jednej chwili, w tysiące baniek błotnistych, niezrozumiałych i dziwnych. Powstaje dokoła Pity jakby las kwiatów olbrzymich, trujących wonią, szeleszczących złowrogo liśćmi. Ona pośrodku bezradna, zziębła, drobna, słaba...
Ręce wyciąga, modli się: „Ach, nie! nie!...“ a kwiatów moc straszna, przeogromna i szelest, jakby kroci demonów, niosących na skrzydłach leniwą cuchnącą burzę...
— Kochał się w mamci, teraz we mnie!...