Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/374

Ta strona została przepisana.

pięknego Czynu, przy którym drobiazgi życiowych konwenansów skryją się w szarzyznę zupełną.
I dzieje się już ta chwila.
Oto Pita mówi drżącym głosikiem:
— Mamciu! proszę mamci... ja chcę powiedzieć... ja postanowiłam nie iść za pana Porzyckiego.
Milczenie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

To są bardzo proste słowa. A przecież stała się tu rzecz wspaniała i prawdziwie piękna. To złożenie w geście przelitosnym serca jednej kobiety u stóp drugiej stało się tak skromnie, tak prosto, tak delikatnie. Pita weszła odrazu jednym niemal krokiem w krainę największego dobra i wżyła się w jej atmosferę z niepojętą łatwością. Dlatego ofiara, z którą stanęła wobec matki była jak ta wstęga złocista, z której aniołowie na bareliefach Della Robij śpiewają swój hymn, pełen wiekuistej słodyczy.
Z rąk wyciągniętych dziewczęcia, ta druga kobieta, zgnębiona i spalona cierpieniem, przejęła tę wstęgę i choć ona nie mogła już złączyć głosu swej duszy w akord harmonijny z głosem dziecka, stojącego u stóp własnego całopalenia, przecież odczuła to wionięcie nietylko istoty ofiary, lecz idealnego spokoju, w jaki jej ta ofiara do stóp i do serca spłynęła.
I była chwila, w której Tuśka chciała porwać w objęcia Pitę za to ogromne Miłosierdzie, które w jednej chwili pozwalało jej zażegnać najcięższą burzę, walącą się na nią z łomotem piorunu.
To wszystko szło precz z jej życia! Lecz coś przecież wstrzymało jej ręce. Może to, że w głębi Pity aż jęczał jakiś głos błagający, aby matka nie uczyniła jednego gestu i dozwoliła jej w spokoju odejść, pozostać samej.
A potem i to mignęło przed oczyma Tuśki.
Córka wiedziała!
Ta druga, która miała litość nad nią, to była... jej córka.