czemś nieprzyzwoitem. Wogóle Pita uważa, iż w życiu jest dużo jakichś rzeczy nieprzyzwoitych i niepokojących. Myślą zwraca się ku dzieciom rządcy. To chyba nie niepokoi. Takie biedaki, ubrane biedniusio. Zresztą ten rządca nie jest zwyczajny rządca. To podobno podupadły obywatel i „coś lepszego.“ Powiedział tak ojciec, a mama zaraz dodała:
— No... to będzie ładna historya. Znów dyletant.
Pita to wszystko sobie zanotowała i jest rada, że ten rządca jest „coś lepszego.“ Dlaczego — nie wie, ale to zawsze lepiej. Nie spotkała go więcej, ale często o nim myśli. Wie, że jest wdowcem. W pierwszej chwili ją to „speszyło,“ jak mówi Jaśka. Nie wyobrażała sobie, żeby taki on mógł być żonatym i wdowcem. Ale potem pogodziła się trochę z tą myślą, i nawet to mu dodało uroku.
— Musi chodzić na grób i nosić kwiaty — myśli. — Opiera się o krzyż i patrzy na kamień grobowy. Jaki on wtedy musi być piękny...
Pita wchodzi do domu. Tuśki jeszcze niema. Lada chwila powróci. Pita musi nakryć do stołu, pokrajać chleb, nalać wodę w karafkę. Zdejmuje żakiecik i kapelusik. Na delikatną jej buzię zimno wypędziło rumieńce. Przy kominie krząta się sługa o fryzowanych, rudawych włosach. Ma pozór wszystkiego innego, tylko nie sługi. Pita podchodzi ku niej i nad blachą zaczyna grzać sobie ręce.
Woń gotowanych w rosole jarzyn rozchodzi się dokoła. Na patelni leży nieudatny naleśnik, który się „przyswędził.“ Pita, elegancka, smukła, pochyla się nad garnkami, odsuwając się, o ile możności, z obawy spalenia sukienki.
— Panienka niech się nie grzeje zaraz z zimna, bo to nie dobrze — mówi Marcysia.
Picie nagle przychodzi do głowy, że Jaśka wszystkie „nieprzyzwoitości“ wie od sługi, i powoli odchodzi od komina, nie patrząc na Marcysię. Matka również zakazuje jej rozmawiać ze służącą, bo może się od niej „Bóg wie co
Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/38
Ta strona została przepisana.