Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/390

Ta strona została przepisana.

Słowa ojca upadły obok niej. Dlaczego ojciec mówi, że „dziwnie?“ — myśli. — Przeciwnie, tak cudnie, tak cicho, ciszej niż na cmentarzu!...
I zaraz wiążą się jej myśli:
— Na cmentarzu i w więzieniu. Tam najciszej. Tam można żyć w ciągłem milczeniu i myśląc... myśląc. Na to, aby się dostać do więzienia, trzeba być albo wielkim zbrodniarzem, albo wielkim. Wielkim. Nie potrafię być taką. Tarnawicz potrafił...
Wyszli na Nowy Świat, Żebrowski idzie coraz szybciej.
— Jak dziwnie! — powtarza znowu.
Lecz do umysłu Pity przywarł się dalej łańcuch myśli.
— Pozostaje mi więc cmentarz... na to trzeba umrzeć.
I zaraz uśmiecha się i dodaje:
— Jak słodko!...
Nagle ojciec zatrzymuje się przed jakąś zamkniętą bramą.
— Chwileczkę poczekaj, Pito — mówi — zapytam się o coś stróża.
Dzwoni.
Po chwili, ciężko, ostrożnie uchyla się brama.
— A kto? i czego?
Pita spogląda na kamienicę. Przypomina sobie, iż była tu, w jej wnętrzu niegdyś, w lecie. I zaraz przed jej oczyma przewija się postać Władki.
— Ach! tak, tu mieszka Władka!
Instynktownie odsuwa się na brzeg chodnika. Ojciec spojrzał ku niej i widząc, że jest trochę dalej, mówi coś do stróża. Mówi po cichu, lecz ten widocznie zna Żebrowskiego, bo pozwala mu wsunąć się do połowy w bramę i coś mu równie cicho odpowiada.
Pita patrzy przed siebie. Biel i zamknięte szczelne okna kamienic. Prawie wszędzie zapuszczone story.