Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/49

Ta strona została przepisana.

Serce twoje rozkwitło wtedy wśród dławionego jęku w purpurowy, płomienny kwiat bólu, lecz zamiast nosić go, jak kryształową lampę pełną ciepła i promieniejącą, tyś — zapragnęła doznać jakiejś pociechy i ciepła jedynie dla samej siebie.
— To nic... to nic... — mówiły twoje zacięte usta.
W lustrze, umieszczonem w ścianie wagonu, widziałaś się ciągle piękną, rosłą, złotą, różową. Łzy błyszczały w twych modrych oczach, policzki płonęły.
— Jeszcze jest coś przede mną...
Taka niesformułowana myśl krążyła dokoła ciebie. I pocieszałaś się nią, nie wiedząc jeszcze o niej, jak zwierzęta na pustyni poją się bezwiednie przeczuciem chłodnego źródła.
Byłaś jeszcze tą Tuśką zakopiańską, tą sezonową pięknością z werendy u Płonki.
Byłaś nią jeszcze...
Lecz gdy weszłaś w progi swego ubogiego mieszkania, tam na Wareckiej, w oficynie, gdy owiał cię zapach naftaliny, pozostałej, pomimo starannego czyszczenia, w fałdach portyer, gdy zniszczony adamaszek mebli, stary połysk kredensu, wieczysty kurz w rzeźbie małżeńskich łóżek, i ta nieokreślona niczem atmosfera Skończonych Istnień ogarnęła cię na powitanie, zrozumiałaś w jednej chwili, Tuśko, kobieto o atłasowym karku, że i ty jesteś tylko Skończonem Istnieniem, niczem więcej.
— Kazałem nastawić samowar i przygotowałem doskonałą szynkę — mówi do ciebie mąż, ustawiając już parasole w głębi szafy, w przedpokoju.
A ty chciałabyś zapaść się pod ziemię, od razu już w grób, bo czujesz, że idzie powolny skon, skon dni, wlokących się szarością tragiczną, skon nocy bezsennych wlokących się czernią rozpaczy.
I w jednej chwili gaśnie i twoja uroda.
W lustrze „orzechowej“ tualetki, stojącej urzędowo pomiędzy dwoma łożami, twoje złote włosy mają krzykli-