— A tak!
I Pita stwierdza, że jest bardzo głupia. Cóż znowu? Zalękła się tej szwaczki.
— Proszę. Zaraz mamci powiem.
Szwaczka wchodzi krokiem kota. Pita zauważa, iż ta dziewczyna, ubogo odziana, ma śliczne, szpiczaste lakierowane buciki.
— Może od kogo dostała — myśli Pita.
Tuśka idzie już naprzeciw szwaczki. Zaraz ją obejmuje w swoje posiadanie. Chodzi o przerobienie sukni Tuśki na Pitę. A potem o szlafrok, a potem...
— Szyć panna będzie tu, w jadalnym rano, a po południu to tam, gdzie się panowie nie będą uczyli.
„Panna“ z pod oka rzuca szybki wzrok na całe umeblowanie i już rozebrana z kapelusza i żakieta siada przy maszynie.
— Dobrze, proszę pani!
Tuśka zajmuje się objaśnieniem, jak i co zrobić należy. Od pierwszej chwili widać, że „panna“ jej się podobała.
— Jak imię?
— Władysława.
— Dobrze. Panna Władzia. Przedewszystkiem należy spróć. A potem zobaczymy.
— Dobrze, proszę pani.
Widocznie dobrze usposabiają Tuśkę ślady ospy na twarzy panny Władzi. Pita patrzy ciekawie. Nie widziała nigdy tak blizko ospowatej twarzy. Bezwiednie posuwa rączką po swoich gładziutkich, jak atłas policzkach.
Panna Władzia pochyla się nad szarym stanikiem i zaczyna nadzwyczaj zręcznie odprówać taśmę, naszytą w gzygzaki. Pracując, wysuwa język, czerwony, mięsisty i przyciska nim kąciki ust. Tuśka wychodzi do swego pokoju. Pita przez chwilę zajęta tą obcą istotą, wprowadzoną tak nagle do ich wnętrza, zapomina o rządcy-Ketlingu. Lecz nagle jakby ją coś schwyciło pod gardło. On jest
Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/56
Ta strona została przepisana.