tam na dole i niepokój ją szarpie. Gdyby zbliżyć się do okna. Ale nie — nie. To niemożliwe. Przez kuchnię wchodzi Jaśka. Ma na sobie nową, turkusową flanelową bluzkę. Jest jej do twarzy. Wie o tem i uśmiecha się zwycięsko. Przyszła grać na cztery ręce z Pitą waryacye z „Hugonotów.“ Pita aż zaciska usta, tak jej ciężko w tej chwili mówić z kimkolwiek. Panna Władzia pokornie podnosi się i kłania Jaśce, a jednocześnie obrzuca z pod brwi krój turkusowej bluzki. Jaśka nawzajem otaksowała całą Władzię.
Pociąga Pitę do salonu.
— Chodź, będziemy grały.
Idą do pianina i siadają na taboretach. Śliczne wzięcia drobnych figurek i zaokrąglenia bardzo ładną linią na podstawie czerwonych taboretów. Z ramion spadają włosy jedwabne, dziewczęce, pachnące. Położyły ręce na klawiszach. Uderzyły w nie. Harmonijnie, równo.
Chwilę milczą. Wreszcie pierwsza mówi:
Jaśka: Cóż to za coś szyje?
Pita: To nowa szwaczka.
Jaśka: Szkaradna.
Pita: E!...
Jaśka: Tylko ma zmysłowe usta.
Pita: !!!
Jaśka: Ja na miejscu twojej mamy nie brałabym coś takiego do domu.
Pita: ?
Jaśka: Ja to rozumiem, co mówię.
Uwertura skończona. Rozpoczyna się błogosławieństwo sztyletów. Pita znów myślą wybiega za okno, tam gdzie koło sztachet złoci się dziwna, jedwabista broda. Chciałaby zapytać Jaśkę, czy spotkała na dziedzińcu rządcę, ale lęka się czegoś, boi. I nagle Jaśka sama mówić zaczyna:
— Widziałam rządcę. Ma komiczny nos.
Picie ręce drżą. Chce ująć się, odeprzeć podobny zarzut, ale nie może wymówić słowa. Tylko z serca jej jakby płynęła jakaś fala gorąca ku twarzy. Płynie, płynie,
Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/57
Ta strona została przepisana.