Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/64

Ta strona została przepisana.

I to jest widocznie wielka zasługa.
Pita ciekawy wzrok rzuca na Władkę, wracającą z kuchni. Cicho, skromnie przesuwa się w swej czarnej sukience i siada na dawnem miejscu.
Edek pokazuje Picie na policzki i robi gesty młócącego dyabła.
Pitę ogarnia pusta wesołość.
Tuśka dostrzega ten uśmiech i wyprostowuje się z godnością.
— Z czego Pita się śmieje?
Uśmiech Pity gaśnie.
Żebrowski pragnie uczynić jakąś dywersyę w tej „scenie,“ której mistrzem jest obecnie Tuśka, a którą to scenę przeczuwa w powietrzu. Zwraca się do żony:
— Czy widziałaś nowy szynel Mundka?
— Widziałam! — odpiera pochmurnie Tuśka.
Ten szynel, długo i troskliwie oglądany przez Żebrowskiego, leży w salonie na kanapie.
— Zapłaciłaś?
— Nie.
— Zostawiłem ci pieniądze jeszcze trzy dni temu.
— Wyszły na dom.
— A...
Milczenie.
Wreszcie Edek wyrywa się swoim kogucim głosem:
— Mamciu, ja teraz dostanę szynel Mundka.
Lecz starszy brat podnosi szybko głowę z nad talerza.
— Ja właśnie chciałem prosić, aby mi wolno było szynelem tym rozporządzić.
— Co z nim chcesz zrobić?
— Dam koledze.
— Pewnie Tarnawiczowi.
— To mniejsza. Dość, że potrzebuje. Marznie.
— Mnie też zimno — skomli Edek — ja ze swojego wyrosłem. A potem: taki wytarty.