Dlaczego nie patrzy na Władkę, na ojca, który siedzi, jakby wystraszony, jakby zmieszany, wciśnięty w róg sofy.
Dlaczego to wszystko?
Dlaczego?
Późno w noc, przy dogorywającej świeczce siedzi Pita.
Naciągnęła na siebie niebieską kołderkę, opiętą haftowanem prześcieradełkiem. Odsunęła krzesełka, któremi obstawiają jej szezlążek na noc, „aby nie zleciała“ i coś czyta, czyta i myśli.
To numer jakiegoś pisma illustrowanego, z przed kilku lat.
Znalazła go na kredensie.
Cienie świecy tańcują po jasnem obiciu. Pita czyta. Włosy jej złote mają przy tem niepewnem świetle aż srebrnawe blaski. Chude ramionka wystają z pod koszulki, przerobionej z koszuli mamy, więc z turkusowego batystu w wyprane różowe róże.
Pita czyta:
— Z gorączką w duszy, w późną noc,
Trawiony żarem tęsknych snów
Piszę do ciebie... muszę — wiedz —
Pomówić z tobą muszę znów!
Picie mgła pada na oczy. Przechyla się i nieruchomieje.
W myśli powtarza:
— Trawiony żarem tęsknych snów...
I coś w serduszku kołace.
— Jakie to piękne, jakie to piękne.