Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/71

Ta strona została przepisana.

Jak cicho dokoła: Musi już być koło jedenastej. A więc to późna noc. W taką noc pisze się takie listy. I ma się gorączkę w duszy. Pita ma gorączkę w duszy i rzeczywiście jest jej jakoś dziwnie. Dreszcze po niej chodzą. Nudzi ją chwilami. Należy się położyć i okryć dobrze, bo tu w saloniku zimnawo. Ale przecież marzyć tak, gdy świeca dogasa i cienie po ścianie tańcują — to miło.
Dawniej Pita kładła się zaraz i naciągała kołderkę aż ponad różowe uszka. Teraz siedzi ledwo okryta.
Gorąco jej.
Gorączkę ma w duszy.
Jak cicho!
Tylko Mundek jeszcze nie wrócił.
Pita wie, dokąd on poszedł. Posłyszała dziś (o, niechcący!) na schodach rozmowę Mundka z Tarnawiczem. Drzwi od kuchni były uchylone, ona prasowała sobie koronkowy kołnierz. Mundek był bardzo wzburzony. Tarnawicz także. Obaj ciągle powtarzali:
— Niepodobna dłużej z nim wytrzymać...
Tarnawicz dodał:
— Może taki zbiorowy protest całej klasy coś pomoże. Mundek wybuchnął śmiechem.
— Zwaryowałeś? Przedewszystkiem rada szkolna taki protest rzuci do klozetu, a potem, co ty mówisz o zbiorowym? Zawsze się znajdą lizunie i wykręcą się od podpisu.
— A ja ci ręczę, że nie.
— A ja, że tak.
Chwilę milczeli obaj.
— Więc co? więc co? — podjął znów Tarnawicz. — Takiego prześladowania znieść od niego dłużej niepodobna. Trzeba coś z nim zrobić.
Mundek odparł zmienionym głosem:
— Ja wiem co zrobić należy.
— Powiedz mi...
— Powiem niezadługo. Teraz jeszcze nie pora. Teraz jeszcze walczę i nie mam dość sił.