Modli się białe dziecko o złotych włosach, całe skąpane w blaskach księżyca.
I jak zmora nagle ku niej pozornie miłe, pozornie łagodne nadpływa:
Z gorączką w duszy — w cichą noc,
Trawiony żarem tęsknych snów,
Piszę do ciebie — muszę, wiedz...
Pomówić z tobą muszę znów...
Serce Pity łopoce — lęka się, trwoży. Rękoma przycisnęła piersi drobniuchne. Oczy szeroko otwarła. Pociemniały, jak dwa czarne bratki, rzucone na biel śnieżną. Cierpi, och! jak cierpi Pita!
Wrosłaś mi w krew, weszłaś mi w duszę,
Choć krótką z tobą dzieliłem drogę.
Rozłączyć się dziś z tobą muszę...
Łzy dławią Pitę. Zdaje się, że jej ktoś w serce stalowe szpony zanurza...
Usta ma zaciśnięte prawie do krwi. Z oczu płyną jej łzy. Srebrne łzy, drżą, srebrzą brózdy na białych policzkach, srebrne, gorące łzy kobiety, która — kocha!
O! wielkie święte słowo.
Czaru i bólu pełne.
Wypełzasz jak gad...
Wykwitasz jak kwiat...
Słońcem i ciemnią.
Archaniołem tęczowym.
Demonem żałobnym.
Czarą rubinową.
Welonem tkanym gwiazdami.
Śpiewem „Salve Regina.“
I hosanną o królewskiem brzmieniu...