Aniołowie poświęceń pokornych.
Aniołowie idei olbrzymich, które zmurszałe światy z posad walą.
Aniołowie tryumfujący w blasku gwiazd i Aniołowie cisi i pokornego serca, otaczający bielą skrzydeł cały świat drobnych istnień.
Ku tym aniołom uśmiecha się senne dziecko w kołysce.
Ku tym aniołom uśmiechają się niektóre kobiety życie swe całe.
Może zatraciły bezpośrednie wrażenie istnienia tych duchów, które chyliły się kręgiem nad ich kołyską, lecz pozostała w nich dostojność szlachetnych Piękności, które odzwierciadlają czyny ludzkie, natchnione przez krąg Aniołów tryumfujących lub cichych i pokornego serca.
Do czynów takich uśmiechają się niektóre kobiety.
Do czynów takich uśmiechała się Pita.
Szpetotę pomijała zaciśnięciem ust.
Lecz to, co wiało dostojnością życiową, wykwitało na jej atłasowych wargach uśmiechem.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pita prosi matki, aby jej nie zmuszano zasiadać dziś do obiadu.
— Taka jestem senna! tak mi coś jest... — skarży się słodko.
Matka patrzy w nią badawczo. Ten wzrok przeszywa Pitę do głębi. Rumieńce wybiegają na jej policzki.
— Czemu się czerwienisz? — pyta Tuśka. — Musisz mieć coś na sumieniu. W sobotę zaprowadzę cię do spowiedzi.
W Pitę uderza grom.
Będzie musiała księdzu powiedzieć o rządcy Ketlingu, o tem, że myśli tylko ciągle o nim, o...
Och, Boże!