Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/9

Ta strona została przepisana.




WSTĘP.

Tanagra?
Nie. Jeszcze nie Tanagra, ale już prawie.
Takie to delikatne linją, rysunkiem, wszystkiem.
A serce? a dusza?
Harfa, raczej widmo harfy, a na niej rozpięte anielskie włosy, złote, cieniuchne, drżące za lada wichru powiewem.
Tanagra? —
Nie. Ale już prawie.
I harfa.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pita ma lat czternaście.
Rozwija się.
Tak mówi lekarz, tak mówią także ogrodnicy, gdy wczesnym rankiem pochylają się nad grzędami kwiecia, które z po za osłony liści ciekawie patrzą ku słońcu.
Pita ma małe ręce, małe nóżki, nie jest jeszcze bardzo wysoka, ale czasem ma pozór dorastającej panny. Nosi sznurówkę i ma plecy zakute w rodzaj pancerza. Bo niema co ukrywać — Pita ma fatalne przyzwyczajenie.
Pita się garbi — i słyszy ciągle:
— Pito, trzymaj się prosto!