trzech lat i sześciu miesięcy, przebiega on płaszczyzny Indyi i jej okolice górskie; zatrzymuje się w Kaszmirze, zwiedza zapadłe niziny i wyniosłe płaskowzgórza Himalajskie. Któż dziś nie zna korespondencyi Jacquemont’a, tej zdumiewającej epopei przyrodnika Muzeum Paryskiego, który z sześcioma tysiącami franków znalazł się w pośród cudzoziemców, wiodących życie wystawne, zwiedzał dwory strąconych władców Indyi, nie chyląc czoła przed zbytkiem azyatyckim, i z godnością piastował imię Francuza? Któż nie czytał jego listów, na zawsze pamiętnych, opisujących zdarzenia skreślone stylem obrazowym, — listów, w których widnieją rzadkie przymioty: umysł swobodny i sąd dojrzały?
Wiktor Jaquemont w przeróżnych podróżach nie tracił nigdy z widoku celów naukowych, w pośród trudów i goryczy nigdy się nie zniechęcał. Praca i sprawa jego posłannictwa wspierały go zawsze. Odbył on część drogi konno, poprzedzony przez dwóch spahów, stanowiących jego eskortę, i zatrzymywał się tu i owdzie, dla zanotowania faktów, które następnie opisywał w swym dzienniku. Zarzucano niekiedy Jacquemont’owi, że niewielki plon złożył nauce — pamiętnik jego wszakże obalił to niesprawiedliwe oskarżenie.
Gromadził on materyały, aby, jak pisał do ojca, »mógł je później opracować«. Nie chciały losy, aby ten wędrowiec zebrał owoce długich swych trudów; w ciągu przeszło dwóch lat torturowała go straszliwa choroba, która wreszcie grób mu dała[1].
Wiktor Jacquemont zgasł w Bombay po niewypowiedzianych cierpieniach, które znosił z nieporównanym, godnym podziwu stoicyzmem. W ostatniej godzinie życia, potęga ducha nie opuszczała go na jednę chwilę, — z wysileniem nadludzkiem pisał raz jeszcze do swego ukochanego brata Porfira: »Skon mój, jeżeli się zbliża, jest spokojny, cichy. Gdybyś był
- ↑ Jourdanet zebrał w tym przedmiocie szacowne i wielce ciekawe dokumenty w pięknej swej pracy: »Ciśnienie powietrza« — tom 2, in oct. G. Masson. 1875 r.